warsztaty – zapraszamy w kwietniu / workshops in April
Sezon ślubny 2009 obrodził osiemnastoma edycjami warsztatów repoglamour, prowadzonych przeze mnie i Adama Trzcionkę, z nieocenioną pomocą Niedźwiedzia. Ostatnia załapała się nawet na bieżący rok kalendarzowy.
Robimy mała przerwę, na oddech, na odpoczynek – na wakacje.
Z następną edycją ruszamy w połowie kwietnia.
Na ostatniej, zakończonej wczoraj edycji, podczas wieczornej pogaduchy przy piwku, Paulina Milewicz powiedziała, że musi mi zadać pytanie, które koniecznie przez nią chciał mi zadać jej znajomy. Mianowicie, dlaczego ktoś, kto ma już pozycję na rynku, wypracowane techniki, styl, chce się tym wszystkim dzielić i organizować warsztaty.
Zaczęłam mówić to, co zazwyczaj mówię w takich sytuacjach – że warsztaty to dla nas duża szkoła, biznes i przedsięwzięcie. Że dobry nauczyciel nauczy się więcej od swojego studenta niż ten od niego. Że ubierając nasze intuicje w słowa nadajemy im nowy wymiar i wiedza, którą mamy, coraz mocniej rezonuje..
I choć to wszystko jest prawdą, jednak kiedy później zaczęłam się nad tym zastanawiać, coś mi w tym wszystkim nie chciało grać. Bo przecież tak naprawdę, startując równo rok temu wykonaliśmy skok na głęboką wodę pod hasłem – co będzie – nie wiadomo – może coś fajnego. A ryzykujemy najwyżej tym, że nikt do nas nie przyjdzie.
Ale przyszło – i to aż sto osiemdziesiąt osób.
Największą satysfakcją nie są jednak liczby, a świadomość tego, że wśród osób które się przewinęły byli tacy ludzie jak Hubert Kalinowski, Bartek Płuska, Paweł Paśnik, po których widać w sposób wręcz modelowy jak warsztaty – czyli wiedza, pomysły, tricki, kontakty, z dnia na dzień dały im kopa w kosmos i ich zdjęcia przeskoczyły do całkiem, ale to całkiem innej ligi.
To i wszystko inne, w tym nasze forum warsztatowe, które stało się żywą platformą rozwoju, dyskusji i wymiany terminów, to rezultat kroku w nieznane, bez konkretnego planu, biznesplanu – zróbmy coś nowego, a nuż będzie fajne. Zróbmy, bo czemu nie robić, skoro można zrobić.
Przewija się też pytanie – dla kogo są warsztaty.
Właściwie należałoby je rozbić na dwa: dla kogo miały być i kto w rezultacie na nie przychodzi.
Program, który konstruowaliśmy z Adamem zakładał wysoki poziom zaawansowania, świadomości fotograficznej.
Wyobrażałam sobie siedzącą na sali Kingę Taukert i starałam się, żeby program, tematy, treść i forma były atrakcyjne dla fotografa jej klasy. Okazało się, że mimo odwiedzającego nas pełnego przekroju środowiska fotograficznego, dużo większe zainteresowanie warsztaty wzbudziły jednak u osób początkujących i średnio-zaawansowanych.
Nie uprościliśmy jednak programu, a wręcz przeciwnie, z edycji na edycję udoskonalaliśmy go i ubogacaliśmy. Dziś z perspektywy czasu tylko utwierdzam się w słuszności takiej decyzji.
Bo nawet jeśli ktoś jest początkujący i właśnie dostał zastrzyk wiedzy z którą jeszcze na razie nie wie co zrobić, to przyjdzie czas, kiedy ta wiedza osiądzie we właściwym miejscu i zaprocentuje.
Ziarenko zostało zasiane.
Co widać po rozwoju naszych warsztatowiczów, którzy idą do przodu cały czas, długie miesiące po tym jak minęły warsztaty.
A ja zawsze wychodziłam z założenia, że ludzi lepiej przeceniać niż nie doceniać.
Dowcipnie podsumowała to Iza Górska, która w dzień po zakończeniu warsztatów napisała na forum:
Czuję się jak maluch zatankowany paliwem rakietowym!
Na koniec tego przydługiego wstępu przypomnę raz jeszcze, cytowane już wcześniej, moje dwa ulubione podsumowania warsztatów:
by Adam Trzcionka:
Warsztaty to dla nas przygoda, biznes i wielka szkoła, także fotograficzna. Nie jesteśmy przy tym biznesową machiną, doskonale zorganizowaną i profesjonalną. Mamy organizacyjne braki, głowy w chmurach, jest w tym sporo żywiołu. I – paradoksalnie – choć niektórych oburzą te słowa, w jakimś stopniu wydaje się to naszym atutem – jesteśmy w tym wszystkim niewyrachowani i autentyczni. Jąkamy się, przewracamy kubki z herbatą i mamy zwiechy.
by Wojtek Królik:
Na warsztatach nie zdradzają żadnych tajemnic – w sensie PRZEPISU.
Dają zestaw 120 magicznych kredek, pokazują mniej więcej jak sami to robią i teraz weź to, człowieku, do domu i spróbuj narysować coś sam. Konstelacji jest cala masa.
Każdy może kupić kredki a nawet farby, ale tylko niektórzy zostają malarzami – tu jest tak samo. Dają wiele ale i w istocie wszystko zależy od ciebie i twojego potencjału.
Najbliższa edycja 19-20 kwietnia w Warszawie. Cena 1700zł.
Linkowy niezbędnik:
formularz zgłoszeniowy
ogólne informacje o warsztatach i plakaty warsztatowe
forum repoglamour
dokładny program warsztatów (acz zastrzegamy sobie prawo zmian i przeorganizowania programu)
linki do blogów uczestników i ich wrażeń z warsztatów
Na koniec – mały bekstejdż z ostatnich warsztatów – w roli głownej Kamila, która niniejszym ustanowiła rekord świata w obecności na moim blogu:)
—————————————————————————————————————————————————————————————————–
In less than a year I and Adam Trzcionka (with the help of Niedźwiedź) conducted as many as 18 editions of our workshops. Now we need a little break, we’ll start again in April.
At the last edition, which ended yesterday, Paulina Milewicz asked me (actually it was a friend of hers who wanted to know the answer so she obliged and popped the question) why well-known and prosperous photographers want to share their knowledge with others.
I told her what I always say when people ask such a question – that we learn a lot ourselves thanks to the workshops. Putting our knowledge and intuitions into words we deepen our own understanding. I do believe that a good teacher learns more from the students that they learn from him/her.
However, when we began our workshops a year ago we didn’t know all that, we didn’t know what to expect. We took a leap not caring about the landing. We thought: oh, well, what’s the risk? perhaps nobody comes. ok, we can live with that.
But people came. 180 people, to be precise.
Still, numbers are not important, people are important – such people as Hubert Kalinowski, Bartek Płuska, Paweł Paśnik, who made a huge progress thanks to the workshops. They were given tools and they put them to good use. We also started a workshops forum which is a great source of information and inspiration for our students. We achieved all these things without having precise goals, without having a business plan. We only wanted to do something hoping it’d turn out well.
Another frequently asked question is for whom are our workshops.
Actually, I and Adam prepared the workshops with advanced photographers in mind. I thought of Kingę Taukert sitting in front of us and I worked on topics and issues which would be interesting for photographers of such skills and knowledge. To our surprise – although we attracted a really broad scope of photographers – our workshops gained popularity especially among beginners and intermediate-level photographers. However, we decided against simplifying the programme, we kept enriching it. And I can see now it was a right decision.
Beginners are often overwhelmed with such amount of knowledge but some day they will know what to do with it.
It’s like sowing seeds.
And we saw the seeds growing, we saw people growing steadily without stopping although they attended the workshops months ago. The knowledge they gained pushes them further and further.
Iza Górska summed it up in a witty way when she wrote on our forum: I feel like a Mini tanked up with rocket fuel!
Time to end this lenghty introduction… But let me remind two quotes about our workshops:
by Adam Trzcionka:
For us workshops are an adventure, a business, a school (also a school of photography). We aren’t business perfect, we aren’t ultraprofessional. We aren’t machines. Sometimes we walk with our heads in clouds, we improvise rather than organise. Paradoxically I see it (though some would hold it against us) as our asset because it shows that we aren’t shrewd and calculating, that we are honest and authentic. We can’t find words, we spill tea, we get stuck.
by Wojtek Królik:
On the workshops there are no secrets revealed. I mean there is no precise recipe to follow.
They give you a set of 120 magic crayons, they show you how they use those crayons themselves and then you have to go home and draw your own pics. And there are many ways of doing this.
Everybody can buy crayons or even paints but only some become painters. The same is with photography and workshops. You are given lots of tools but the outcome depends on you and your own potential.
Next edition: 19-20th April. Place: Warsaw. Cost: 1700 zlotys.
Below a backstage from the last edition starring Kamila who holds the world’s record in appearing on my blog ;)
Tags: 14L, 5D, plener ślubny, repoglamour, reportaż ślubny, Warszawa, warsztaty, warsztaty fotografii slubnej
styczeń 14th, 2010 at 07:24
Tak… Siewcy Repoglamour posiali swoje ziarna i widzieli, że były one dobre. I powiedział Adam do Kaliny: zaprawdę, powiadam Ci, że trzeba siać dalej. I siali. A ziarna rosły i plony powiększały się. I przyszedł Niedźwiedź z konewką swoją i podlewał ziarna. A kiedy ziarna były dorodne i Adam zobaczył, że są one dobre, powiedział on: Zaprawdę, nadszedł już czas otworzyć pudełko Magicznych Kredek. I zawołali do ziaren głosem donośnym, a ziarna obrodziły. Zasiadła tedy Kalina radością napełniona i Adam po jej prawicy i Niedźwiedź po lewicy i spoglądali na Ogród swój… i pili herbatę i przewracali kubki i mieli zwiechy… Tako rzecze Ziarenko z Lipcowej Edycji.
;-)
styczeń 14th, 2010 at 09:35
Podsumowanie.. cóż – Moja Droga, skoro sama wywołałaś temat, to ja ze swojej strony powiem tak… Uważam, że pieniądze i czas, które musiałam „włożyć”, by stać się warsztatowiczką, to nie wydatki czy poświęcenie, to tylko i wyłącznie inwestycja. No a jak to powinno być z inwestycjami – one się zwracają. Może nie od razu, może nie tak, jak na początku zakładaliśmy, ale się zwracają. Moja inwestycja procentuje. Procentuje moimi pomysłami, energią, zaangażowaniem w to co robię, ciągłym dążeniem do doskonalenia, nieustającą potrzebą nauki, nowymi znajomościami, innym spojrzeniem na wiele kwestii, nowymi Klientami. Zainfekowaliście mnie, ale nie poddam się leczeniu :) Dzięki Waszym warsztatom moja pasja stała się moim okiem na świat i motywem przewodnim. Gratuluję Wam raz jeszcze pomysłu, wykonania i efektów.
styczeń 14th, 2010 at 09:37
Naprawdę szczere gratulacje niezłego pomysłu na biznes! 180 osób po 1700zł to 306 000zł, do tego śluby w trakcie sezonu… Fiu, fiu, jak widać można z tego nieeeeeźle żyć. :-)
styczeń 14th, 2010 at 11:52
no właśnie.. rachunkowosc generalnie dzieli się na rachunkowość wlaściwą i rachunkowość polską. ta druga w zysk nie wkalkulowuje podatków i kosztów, niemałych, bo i po co. ale nawet jeśli kalkulować solidnie, nikt z nas nie narzeka, że to jest biznes zły, przeciwnie. ale to chyba tym bardziej nas uwiarygadnia – bardzo solidny blok jest poświęcony zagadnieniom biznesowym ;)
styczeń 14th, 2010 at 14:08
Marzec 2009 , I edycja wtedy właśnie wsiadłem do statku kosmicznego z napisem repoglamour;) Marzyłem aby wznieść się i dzięki wspaniałym pilotom, którzy uruchomili i prowadzili ten statek z dnia na dzień , ze zlecenia na zlecenie zacząłem wznosić się coraż wyżej i wyżej, raz nawet mogłem przejąć stery 3 pilota , zobaczyć wszystko jakby od mostka kapitańskiego i muszę przyznać, że sterowanie takim statkiem nie jest wcale łatwe. Jednak osobowość pilotów, jego silne cechy charakteru, pasja z jaką prowadzą statek, radość, optymizm sprawiają, że statek jest już poza orbitą okołoziemską i leci jeszcze wyżej i wyżej a wiadomo wszechświat z minuty na minutę powiększa się;)
Tak więc polecam i zapraszam w imieniu pilotów na kolejny rejs już w kwietniu ;))
styczeń 14th, 2010 at 22:02
Hehehe… Nieźle – od czasów Zarania Dziejów po Star Trek :D Bartek, chyba mamy tego samego dealera ;-)))))
styczeń 14th, 2010 at 23:03
Chłopaki zmieńcie dilera:D.
styczeń 14th, 2010 at 23:17
WIELKIE DZIĘKI :) Kalina, Adam, Niedźwiedź jesteście MEGAAA!!!! :)
Wrócę tutaj i napiszę coś więcej jak wymyślę coś, czego jeszcze nikt tu nie napisał.
Szansa na to jest mała, bo o tych warsztatach padło już WIELE pochlebnych słów… ja pod nimi wszystkimi podpisuję się obiema rękoma i z całego serducha życzę dalszych sukcesów;)
styczeń 15th, 2010 at 09:43
Kalina dobrze pisze :) Na warsztaty poszedłem jako laik. Nawet nie miałem pieniędzy na wpłatę. Zapożyczyłem się od rodziców :) To były moje pierwsze warsztaty. Było bardzo sympatycznie. Od samego początku siedziałem na sali jak zahipnotyzowany. Nienawidzę wykładów. Zawsze na studiach na wykładach rysowałem sobie w zeszycie przeróżne potwory. Jednak tu było inaczej. Siedziałem i chłonąłem wszystko. Z każdą minutą gęba otwierała mi się coraz bardziej. Zarówno organizatorzy jak i uczestnicy traktowali się jak jedna wielka rodzina. Ciesze się, że wydałem te 1600zł. Nie żałuję do tej pory. Jak Kalina wspomniała warsztaty to nie tylko wiedza, ale i mnóstwo kontaktów. To dzięki nim warsztaty były dla mnie punktem zwrotnym w mojej egzystencji. Wcześniej nie znałem żadnego fotografa. Byłem sam. Jako, że mieszkam na północy nie miałem kontaktu z jakimkolwiek z fotografów nie mówiąc już o ludkach z wyższej Ligii. Wszystkiego uczyłem się sam. Zero pomocy. Nawet na forach fotograficznych byłem zbywany przez innych. W okolicy otaczali mnie same fotoziutki. Po warsztatach to się zmieniło. Znam masę dobrych fotografów, a najlepsi z najlepszych sami mnie już zauważają i zagadują. Na warsztatach poznałem Kasię Danielewicz – Makaruk, Bartka Płuskę i Pawła Paśnik. Razem tam tworzyliśmy zgraną czwórcę :) Do dziś wymieniamy się doświadczeniami i utrzymujemy kontakt. A co do wyników po warsztatach… Trzeba ostro ćwiczyć i pracować nad sobą. Na warsztatach nie otrzymujemy gotowego przepisu, a jedynie czubek całej góry. To od nas zależy jak wykorzystamy tą wiedzę. Pozdrawiam i życzę owocnego siania wiedzy.
styczeń 16th, 2010 at 20:02
Kinga Taukert ze studio navigo, to które wygrało konkurs na najlepszego fotografa ślubnego w Polsce miałaby sie od was uczyć na warsztatach? No niezłe macie mniemanie o sobie, gratuluje:)
Przyznam, ze zaciekawiliście mnie co tam dajecie, ale chodzi bardziej o ciekawość niż potrzebę i na pewno nie jest to warte by płacić 1700zl
styczeń 16th, 2010 at 21:14
no właśnie – studio navigo wygrało konkurs, nawet pozwolę sobie nieskromnie dodać, że prowadziło w punktacji od początku do końca przez wszystkie edycje tegorocznego konkursu – a wcześniej miałam przyjemność uczestniczyć w drugiej edycji warsztatów :) sądzę, że istnieje pewien związek… :) pozdrawiam
styczeń 17th, 2010 at 23:15
Przed warsztatami pooglądałem sobie zdjęcia kilku uczestników przed i po. Skoro oni mogli robić wszystko lepiej o 180% po warsztatach, to i ja tak chciałem. Warsztaty spełniły moje oczekiwania z nawiązką. Warsztaty były swego rodzaju inspiracją. Do dziś na ich podstawie odkrywam „nowe”, ale o wiele szybciej niż to było przed warsztatami. Jednego tylko żałuję, że nie spotkałem się z Kaliną i Adamem jeszcze wcześniej, na jednej z pierwszych edycji… Pozdrawiam :)
styczeń 18th, 2010 at 09:38
co do rekordów, cóż z faktami się nie dyskutuje… mąż się ostatnio z nas śmiał, że aż tak często tu występujemy:P
oczywiści ku naszej wielkiej radości…
powiem szczerze, że jak padła propozycja ponownego kontaktu z Warsztatową Bracią w roli pary młodej, zgodziliśmy się od razu:) choć, potem jak sobie zdaliśmy sprawę z faktu, że jest zima, może padaś śnieg, i jak znamy fantazję Ani i Adama, obawialiśmy się nawet prośby o moczenie się w wiśle:D na szczęście pogoda nam bardzo sprzyjała… a grupa była zwarta i dobrze przygotowana, do łapania ulotnych chwil na świerzym powietrzu:) Było nam bardzo miło, że na nas tym razem padło:)
Ania i Adam, sprawnie wszystkim kierowali, i ani się obejrzeliśmy i już było po….
jako uczestniczka pierwszej edycji krakowskiej, muszę powiedzieć, że były to dwa najintensywniejsze dni w moim fotograficznym żywocie… było warto:) i mimo, że zawodowo się tym nie zajmuję, nie zrezygnowałabym z możliwości uczenia się czegoś nowego od najlepszych.
Pozdrawiam, wszystkich Repoglamourowców….:*
styczeń 20th, 2010 at 00:45
Słów parę z punktu widzenia „drugiej połówki” warsztatowicza:) (skoro warsztatowicz twierdził, że wszystko już zostało powiedziane i napisane:))))
Pamiętam jak na początku roku napisałaś Pawłowi info o warsztatach, jakiego miał wtedy banana na twarzy i jaki miał mój Mężuch Kochany problem gdy dowiedział się, że na kilka dni wcześniej mamy zaklepany bilet do Anglii i że nie da rady no bo że: „Jak to? Przecież tam mamy ustaloną pracę, mieszkanie….” To nie była dla niego łatwa decyzja zapewne przede wszystkim ze względu na mnie.
Natomiast ja nie zawahałam się ani chwili, aby postawić wszystko na jedną kartę… przebukowałam Pawła bilet, zadzwoniłam do menadżera i wreszcie mu o wszystkim powiedziałam i gdy On był jeszcze w szoku napisałam do Ciebie maila… to było jedyny moment w naszym życiu kiedy Paweł dał się ubezwłasnowolnić…
Kilka tygodni później leciałam sama do Anglii, a Paweł już żył warsztatowym życiem:D
Gdy nareszcie po dwóch tygodniach do mnie dołączył nie rozmawialiśmy praktycznie o niczym innym oprócz warsztatów. O tym jak odbierał Was jako fotografów i ludzi, kogo poznał, jakie sztuczki zdradzaliście, jaki fajny klimat stworzyliście, o obróbce, marketingu, planach jakie ma z tym wszystkim związane i gdzieś pomiędzy tymi dłuuuuuugimi pogaduchami chyba pierwszy raz w życiu pomyślałam sobie: „Ch…ra On nareszcie zaczął w siebie wierzyć:))
I to właśnie ta wiara we własne możliwości którą Wy nieświadomie (?:)) dajecie dla wielu ludzi jest tym tzw. paliwem rakietowym – bezcennym paliwem które jest warte 10000000000000…..x więcej niż 1700zł. A obróbka? Marketing? Presety,akcje? To wszystko jest już tylko fizycznym dodatkiem do czynnika psychologicznego. I najmniej wynoszą z warsztatów Ci którzy na te właśnie dodatki liczą najbardziej oczekując, że natychmiast staną się genialnymi: fotografami, mistrzami PSa, sprzętowcami, menadżerami…. bo to niestety wymaga godzin, dni, miesięcy naprawdę ciężkiej pracy – poukładania tego sobie w głowie, przewartościowania życiowych priorytetów.
Ja przez ten rok obserwowałam z boku jak zmieniało się życie Pawła po warsztatach, jak nad tym wszystkim myślał, pracował, przekładał, jak zmienił się jako człowiek(pozytywnie:), nie wspominając nawet o przemianie w nieco bardziej świadomego fotografa.
A ja… pomimo, że do warsztatowej wiedzy, presetów, akcji mam pośrednio dostęp to …. jadę na kwietniową edycję aby zobaczyć jak to wszytko działa na żywo i poczuć chyba już wszędzie rozsławiony klimat repo:)
Ps. Za tamto ubezwłasnowolnienie Paweł często-gęsto mówi dzięki do dziś:)
Ps.2. Nie chce mi się już sprawdzać ortografów;) Więc za nie przepraszam:D
Ps.3. Zrozumiem jeśli uznasz tego posta za nawiedzonego :D i go nie opublikujesz.
Buziole:*
styczeń 25th, 2010 at 01:50
Powiem krótko: Byłem, zobaczyłem i jestem….. megazadowolony! To najlepsza inwestycja jaką poczyniłem ostatnimi czasy! Nie żałuję ani jednej wydanej złotówki! Dzięki Wam za ogrom przekazanej wiedzy i dodanie mi skrzydeł. Czuję że latam i lecę w dobrym kierunki!!!
Pozdrawiam wszystkich Warsztatowiczów i Kierownictwo :)