zadusznie
Dziwnie refleksyjne te święta, co właśnie minęły. Choć i tak dla mnie zawsze były raczej spokojne i rozlewające się gorącym woskiem w wieczornonocne spacery po Cmentarzu Bródnowskim, niż nerwowe i tłoczne z brakiem miejsc do parkowania i objazdami całej Warszawy. Bo w Zaduszki Cmentarz Bródnowski jest całkiem inny – bez względu na pogodę ciepły od zniczy. I śmierć jest tam tak oswojona – w spokojny, niehalloweenowy sposób.
Kiedy byłam mała maczałam palce w wosku robiąc grube woskowe naparstki.
Kiedy byłam większa zresztą też.
A dziś myślałam o moim Dziadku. Byłam jego ukochaną wnuczką – Nulką.
I całkiem niedawno uświadomiłam sobie, że pierwsze zdjęcie które zrobiłam, z którego byłam zadowolona – tym zadowoleniem podszytym nadzieją na coś więcej – zrobiłam właśnie jemu. Gdzieś tak latem 2002, zdjęcie robione moim pierwszym kompaktem.
To nic, że pokazując wtedy moje pierwsze fotograficzne dokonania w necie, zostałam równo obśmiana. Człowiek w końcu uczy się na błędach.
Dziadek umarł półtora roku temu. A dzień po jego pogrzebie spotkaniem z Julią, Asią Siwiec, Pchełką i Agą Bogacką rozpoczęło się najniezwyklejsze półtora roku w moim życiu.
Wielu wyjątkowych ludzi poznałam, swoje przeżyłam, bardzo dużo się nauczyłam. Fotograficznie i tak po ludzku.
Dziadek uwielbiał po tysiąckroć opowiadać, jak to spacerując ze mną musiał za każdym razem omijać szerokim łukiem wszelkie Kioski Ruchu. Bo jak zobaczyłam jakiś, nie odpuszczałam, ciągnęłam go za rękaw i było: kup mi niećkę! kup niećkę! W tłumaczeniu z nulkowego na dorosłe – książeczkę chciałam. Potem prosiłam Dziadka, żeby mi czytał tą książeczkę po kilkanaście razy, aż umiałam ją na pamięć.
Jak już miałam trochę więcej lat i czytałam sama, też nie mogłam się odkleić jak trafiłam na dobrą książkę. Było i tak, że po ostatniej stronie zaczynałam czytać od początku, szukałam najlepszych fragmentów, wymyślałam obsadę filmu.
Ciężko mi było pojąć, choć przecież to takie oczywiste, że aby móc zacząć czytać nową, starą muszę zamknąć i odłożyć na półkę.
Chyba niewiele się zmieniłam.
listopad 2nd, 2008 at 23:23
świetny wpis.. zdjęcia z resztą również. dziękuję i będę oglądał dalej ;)
listopad 3rd, 2008 at 12:41
ładny wpis, bo szczery, osobisty i adekwatny do tematu. Kalina z ludzką twarzą, a nie demon polskiej fotografii ślubnej :) pozdrawiam
listopad 3rd, 2008 at 15:17
zawsze milo sie do Ciebie zaglada na bloga, ale dzisiejszy wpis jest wyjatkowy – taki cieply, spokojny. Az czlowiek ma ochote na chwile zatrzymac sie i pomyslec o tym, co go dobrego spotkalo, a jak wiele przed nim :)
dziekuje i pozdrawiam cieplutko :)
listopad 3rd, 2008 at 18:17
bardzo ładny wpis, dobry, ciepły, zaangażowany, szczery – cała Ty :)
aż słyszę Twój głos w tych słowach
jestem pewna, że sprawiłaś Dziadkowi przyjemność tym wpisem
listopad 3rd, 2008 at 18:36
Bardzo podoba mi się ten wpis – dużo w nim ciepła. Ja też byłem u dziadka w sobotę i dziękowałem mu za to, że to dzięki niemu robię zdjęcia. Mojego dziadka nie ma już trochę dłużej – 8 lat. Pozdrawiam.
listopad 3rd, 2008 at 22:22
kalina wspaniałe masz wspomnienia, bardzo ci ich zazdroszczę…..ja nie pamiętam swoich dziadków …..
p.s. dobrze, że cię spotkałam
listopad 5th, 2008 at 00:54
To prawda, wspaniałe wspomnienia… Zazdroszczę każdemu kto ma takie, bo ja urodziłam się kiedy moich dziadków już nie było…
listopad 10th, 2008 at 19:21
dziekuje,.. za poznanie cie z innej strony,.. J.
listopad 17th, 2008 at 00:47
Tyle lat minelo, a Ty stempelka w photoshopie dalej nie potrafisz uzywac, zeby ta dziurke „zniknac” ;)
Zennon
listopad 17th, 2008 at 01:56
O rany julek, Zennon!! Jak ja się za tobą stęskniłam:))
Nawet z tej radości zduszę w sobie rozczarowanie, że chciałbyś zniknąć tą śliczną dziurkę od klucza, która robi cały kontekst i graficznie ładnie gra;))