Archive for the ‘plener’ Category

Strona 1 z 41234

Tyle piękna w całym mieście niedziela, lipiec 5th, 2015

Tyle wydarzeń, a na blogu pustki. Czas to zmienić!
Tak na początek ogromna dawka piękna i miłości – Monika i Wiktor.

Na dobry początek.


Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny

Amandine & Marcin – everything’s tripled / wszystko potrójnie / triplement de tout czwartek, grudzień 13th, 2012

The August 2012 begun glamorously. For Amandine, for Marcin, for me, for Bartek, for Krzysiek. For all the wedding guests and, I bet, for a certain man in the underground, too.

The week in Paris passed quickly and intensely.
Rats at Notre Dame Cathedral at night, a fifteen kilometer trip back to hotel in the morning – ’cause why not? Exotic districts, surprisingly crappy spaghetti at Champs-Élysées.

We made up such a diverse and funny entourage – Bartek Szmigulski, Krzysiek Królak and myself. It was like the dose of conflict and a good time that average people have in three months squeezed into one intense week.

As for the wedding itself – I cannot think of an appropriate way to express what it was like without falling into a cliché. Photographing Amandine and Marcin truly WAS a big thing. The people, the places, the emotions. And the Bride WAS a living embodiment of the French charm.

Three days of photo shoot – the civil wedding, followed by the church ceremony and the outdoor photo session. It was probably the biggest dose of the photography that ever got into this blog.

Let me invite you to see that amazing wedding from two perspectives. Below is my selection of our work, and at Bartek’s blog – his selection. Kind of similar, yet unlike.

——————————————————————————————————————————————————————————————————–

Tego roku sierpień rozpoczął się pięknie. Dla Amandine, dla Marcina, dla mnie, dla Bartka, dla Krzyśka. Dla wszystkich gości weselnych i idę o zakład, że dla pewnego pana z metra też:-)

Tydzień w Paryżu upłynął szybko i intensywnie.
Nocne szczury pod Katedrą Notre Dame, piętnastokilometrowy pieszy powrót nad ranem do hotelu – bo czemu niby nie? Egzotyczne dzielnice, wyjątkowo niesmaczne spaghetti na Polach Elizejskich.
I my – czyli Bartek Szmigulski, Krzysiek Królak i ja – tak przezabawnie zróżnicowana ekipa, że dawka konfliktów i humoru starczyła za trzymiesięczną normę.

A jeśli idzie o sam ślub, to naprawdę, nie wiem z której strony ugryźć to co chcę napisać, bo co zacznę, to wpadam w banał.

Bo chciałabym napisać o tym, że fotografowanie Amandine i Marcina to było naprawdę coś. Ludzie, miejsca, emocje. A do tego Panna Młoda jako uosobienie francuskiego wdzięku.

Trzy dni zdjęć – najpierw ślub cywilny, później kościelny i na koniec plener.
W efekcie chyba największa dawka fotografii jaka kiedykolwiek trafiła na tego bloga.

Zapraszam do obejrzenia ślubu fotografowanego wspólnie z Bartkiem. Poniżej mój wybór zdjęć z pracy nas dwojga – a u Bartka na blogu jego wybór. Niby podobnie, a jednak bardzo różnie.

——————————————————————————————————————————————————————————————————–

Cette année le mois d’août a commencé magnifiquement pour Amandine, pour Marcin, pour moi, pour Bartek, pour Krzysztof. Pour tous les invités de la noce, et je parie que pour un certain monsieur dans le métro également.

Une semaine à Paris était rapide et intense.
Les rats de nuit à Notre-Dame, un retour de 15 km à pied à l’hôtel le matin – pourquoi pas? Quartiers exotiques, spaghetti particulièrement insipides sur les Champs-Elysées.
Et nous – Bartek Szmigulski, Krzysztof Królak et moi – l’équipe tellement diversifiée que cette dose de conflit et d’humour était suffisante pour trois mois.

Et quand il s’agit de mariage, je ne sais vraiment pas par où commencer ce que je veux écrire, parce que dès je commence, je tombe dans un cliché.

Je voudrais écrire que photographier Amandine et Marcin c’était vraiment quelque chose. Les gens, les lieux et les émotions. Et puis la mariée comme un symbole de charme à la française.

Trois jours de photos – d’abord le mariage civil, puis à l’église et à la fin le plein air. En conséquence, probablement la plus grande dose de photographie jamais publiée sur ce blog.

Je vous invite à regarder le mariage photographié avec Bartek. Voici ma sélection d’images de nous deux – et sur le blog de Bartek son choix à lui. Ca parait semblable, mais très différents en fait.


Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina

As a supplement – the film made by Krzysiek:

——————————————————————————————————————————————————————————————————–

A jako uzupełnienie – film Krzyśka:

——————————————————————————————————————————————————————————————————–

Et un complément – film de Krzysztof:


And to sum up – here’s the entourage: Krzysiek, Bartek and me:

——————————————————————————————————————————————————————————————————–

Na koniec MY – Krzysiek, Bartek i ja:

——————————————————————————————————————————————————————————————————–

A la fin NOUS – Krzysztof, Bartek et moi:

zdjęcia ślubne

facebook

Join me on facebook!

Chicago wtorek, październik 19th, 2010

Miasto przywiało mnie piękną pogodą, zaskoczyło architekturą.
Kilka wrażeń poniżej, a na koniec zajawka z pleneru Magdy i Kuby, za których sprawą trafiłam do Chicago.
Kochani, dziękuję, to była wielka przygoda!

I jeszcze wielki uśmiech dla Adama – bo właśnie dzięki niemu poznałam Magdę i Kubę.
Wielu życzliwych i wyjątkowych ludzi spowodowało to, że moja wyprawa za ocean była taka, a nie inna..

To be continued.
:)

Kalina Chicago
Anna Kalina Chicago
Chicago Anna Kalina Ciesielska
Chicago Kalina
Anna Kalina Chicago

Magda i Rafał, plener w dziwnym kraju – zajawka niedziela, czerwiec 13th, 2010

– A zauważyłaś, że u nas w łazience nie ma pralki?
– … no tak, rzeczywiście!
– Bo to wcale nie tak łatwo mieć pralkę. Znaczy można oczywiście sobie kupić, nie ma żadnego problemu. Ale żeby zainstalować pralkę w mieszkaniu, musisz wystąpić o pozwolenie.
– yyyy ?
– Ano tak. I jak już dostaniesz to pozwolenie, to też nie podłączasz sobie tak samej. Musisz wezwać fachowca, który ma doktorat z instalowania pralki i tylko on ci tą pralkę może zainstalować.
– A mogą nie wydać takiego pozwolenia??
– yyy no nie wiem, chyba nie.. ?
– A macie jakichś znajomych, którzy mają pralki?
– yyy chyba nie

Magda i Rafał – sesja narzeczeńska w Warszawie, ślub w Lublinie (już niedługo na blogu:) a plener .. no właśnie, gdzie?;-)
Poniżej cieplutka świeżutka zajawka – zdjęcia skończyliśmy wczoraj po północy:)

Anna Kalina Ciesielska
Anna Kalina Ciesielska
Anna Kalina Ciesielska

O fotografii ślubnej dla Mensy Polskiej czwartek, czerwiec 10th, 2010

 fotografia ślubna Mensa Polska Kalina

Jakiś czas temu redaktor naczelna biuletynu Mensy Polskiej zapytała mnie czy bym nie napisała artykułu o swoich fotograficznych doświadczeniach.

Pomyślałam, że oto w końcu przyszedł dobry pretekst by dopisać dawno obiecaną drugą część tekstu o moich początkach fotograficznych.
(Pierwsza część, czyli opowieści o nie/grzecznych dziewczynkach, dobrych wróżkach i mojej stłumionej w zarodku karierze literackiej TU)

Poniżej całość artykułu jaka ukazała się w majowo-czerwcowym wydaniu biuletynu Mensy.
Ze strony Mensy można ściągnąć PDF – niestety trochę waży i zdjęcia w kompresji mocno tracą.


Anna Kalina Ciesielska


Na mensańskie walne w 2004 zabrałam do Kwiejc swój drugi w życiu aparat (przygoda z pierwszym była krótka, a rozstanie bezbolesne).
Robiłam zdjęcia wszystkim i wszystkiemu, a nie dość że miały nomen omen ręce i nogi, to wyszły całkiem przyzwoicie ostre i często zabawne i do tego miały szansę zaistnieć na łamach niniejszego biuletynu.

Nie więcej niż miesiąc później odezwali się do mnie Renata i Radek z Mensy. Nie było ich na walnym, ale widzieli zdjęcia. Bardzo im się spodobały, a że planowali niebawem swój ślub, zapytali: nie zachciałabyś być naszym fotografem? Byłam, nie wiem co bardziej, przerażona czy szczęśliwa. Nie miałam doświadczenia, sprzętu i większego pojęcia jak wygląda od kuchni fotografowanie ślubów, ale odpowiedź „sorry, nie dam rady” to były ostatnie słowa, jakie przychodziły mi do głowy.

Kalina

Fotografia ślubna pociągała mnie od dawna, bo na równi sprawiały mi przyjemność i olbrzymią satysfakcję dwie rzeczy: fotografowanie ludzi i ich emocji oraz to, jak pozytywnie ludzie reagują na siebie na moich zdjęciach. Fotografia ślubna!! I tak sobota w sobotę przechodząc pod kościołem na placu Narutowicza patrzyłam na pary młode, próbując im telepatycznie przekazać, że oto tu jestem ja – Kalina – że zrobię im dobre zdjęcia, że może warto dać mi szansę. Aż zdarzył się cud na który czekałam, w postaci Renaty i Radka.
Wiedziałam, że cudów nie można ignorować, bo Pan Bóg się obrazi i nie ześle następnych. I tak zostałam fotografem ślubnym.

A następny cud objawił się już za kilka miesięcy.
Ale zanim do niego doszło postanowiłam dodać rozpędu mojej karierze fotografa, założyłam firmę i przede wszystkim zaczęłam myśleć o powiększeniu mojego ślubnego portfolio. Zorganizowałam sesję ślubną. Modelkami były koleżanki z Mensy. Największy problem był z sukniami ślubnymi, a ciężko robić zdjęcia ślubne bez nich. Potrzeba matką wynalazku – owinęłam dziewczyny w prześcieradła i specjalnie zakupioną na tę okazję w Castoramie firankę.

A wspomnianych kilka miesięcy później zadzwonił ktoś z magazynu „Moda na Ślub”, że piszą reportaż o niekonwencjonalnej fotografii ślubnej i czy nie chciałabym dać tam swoich zdjęć i krótkiej wypowiedzi. I tak Ania Kiełkowska – Romaniuk, dziś piastująca w Mensie poważną funkcję koordynatora ds. członkostwa, zaistniała w 2005 roku na stronach niczego nieświadomej „Mody na Ślub” owinięta w firankę, dziewiętnaście złotych z metra.

fotografia ślubna

Dziś wygląda to jak jakaś nieprawdopodobna bajka i myślę, że jest w tym jakaś prawda.

I tak na przykład z jednej strony mogłabym powiedzieć, że nie mając przygotowania fotograficznego, pewnego dnia po prostu postanowiłam kupić aparat zaczęłam robić zdjęcia i tak jakoś wyszło, że mi się udało.

Ale z drugiej strony mogłabym też powiedzieć, że całe życie przygotowywałam się do tego, żeby zostać fotografem, pochłaniając najpierw książki, a potem całki i filmy.
Mówiąc bardziej opisowo, czuję się w dużej części matematykiem, który graficznie komponuje kadry, szukając w nich środka ciężkości, równowagi i rytmów. Ale i widzę jak setki godzin spędzone w warszawskim Iluzjonie owocują poszukiwaniami „filmowych kadrów”, czy też myśleniem o konstruowaniu reportażu ślubnego jak o montowaniu filmu.

A wracając do cudów i bajek, to naprawdę miałam dużo szczęścia startując, kiedy rynek fotografii ślubnej w Polsce się rodził, bo dało mi to szansę rozwijania się razem z nim. I rok w rok zadawałam sobie pytanie, czy zrobię jeszcze coś ciekawszego, coś nowego, czy będę tylko odcinać kupony od tego co osiągnęłam? Czy w ogóle jest możliwe, żebym mogła robić lepsze zdjęcia?

Jakby pyszałkowato to pytanie nie brzmiało, jego akcent był zawsze stawiany na zaimek „ja” i granice moich możliwości i poszukiwań. Tak się jednak zawsze szczęśliwie składa, że co roku pojawia się jakiś przełom czy odkrycie, które wrzuca mnie na nowe tory.

Krótki chronologiczny przegląd ważnych dla mnie rzeczy:


Ślub Renaty i Radka fotografowałam kompaktem, zaawansowanym modelem Olympus C-8080. Lustrzanka była wtedy dla mnie wielką niewiadomą, nie zdawałam sobie sprawy z jej zalet i możliwości. Kiedy pożyczonym modelem 300D Canona z podpiętym obiektywem 50mm 1.4 zrobiłam swoją pierwszą sesję, wiedziałam, że nie ma odwrotu. Zapożyczyłam się, ale w ciągu tygodnia stałam się właścicielką 350D i obiektywu 50mm.
Dziś oczywiście nie wyobrażam sobie pracy nie tylko bez lustrzanki, ale i bez dobrej lustrzanki pozwalającej swobodne fotografowie na wysokim ISO przy świetle zastanym, w trudnych warunkach oświetleniowych, które są nieodłącznym atrybutem pięknych, ale najczęściej ciemnych polskich kościołów.

Często słyszę od świeżych posiadaczy lustrzanek, że są rozczarowani, bo kompaktem robili lepsze zdjęcia. Czemu się nie dziwię – kompakt zaprojektowany został jako uniwersalna maszynka, która całkiem nieźle sobie radzi i daje ładny obrazek, zwłaszcza w dobrych warunkach oświetleniowych. Lustrzanka jako narzędzie dużo bardziej specjalistyczne, po pierwsze wymaga wprawy od użytkownika. Po drugie, aby lustrzanka mogła dorównać uniwersalnością kompaktowi, czyli fotografować makro, portrety, architekturę, krajobrazy, potrzebna jest solidnych rozmiarów walizka obiektywów.

Lustrzanka i kitowy obiektyw z którym zazwyczaj jest sprzedawana, to niestety najczęściej porażka na wstępie i uzasadniony żal za kompaktem.
Mój idealny i jednocześnie budżetowy zestaw dla początkującego lustrzankowca, to najlepsze body na jakie budżet pozwala + obiektyw 50mm z jasnością w okolicach 1.4-1.8

Obiektyw o ogniskowej 50mm ma najkorzystniejszy ze wszystkich obiektywów stosunek jakości obrazu do ceny. Wynika to z tego, że ogniskowa 50mm najbardziej odpowiada temu co widzi ludzkie oko, inaczej mówiąc nie oddala obrazu, ani go nie przybliża, a więc jego produkcja nie jest tak skomplikowana jak teleobiektywów czy obiektywów szerokokątnych. A dzięki swojej jasności, pozwala na uzyskanie małej głębi ostrości i pięknej plastyki obrazu korzystnej między innymi przy portretach. To pozwala poczuć różnicę między kompaktem a lustrzanką i jest dobrym startem dla odkrywania radości fotografowania.

zdjęcia ślubne


Na początku fotografowałam w formacie JPG. RAW, czyli mówiąc skrótowo cyfrowy negatyw, budził mój niepokój i przerażenie. Wiedziałam, że jeśli nie chcę pozostawić w tyle, muszę go oswoić. Pewnego dnia po prostu zacisnęłam zęby i uprzednio zakupiwszy małą biblioteczkę książek o obróbce i filozofii postępowania z plikiem RAW przestawiłam ustawienia aparatu.

Podsumowując wrażenia z tego doświadczenia ciężko nie popaść w patos, bo nie przesadzę jeśli napiszę, że praca z formatem RAW przerosła moje oczekiwania i wyobrażenia na każdym polu.

RAW to nie tylko łatwa kontrola nad balansem bieli i ekspozycją zdjęcia, co jest najbardziej oczywistą zaletą pracy z tym formatem. RAWy i umiejętne łączenia ich kilku wywołań na warstwach w Photoshopie, dają nieprawdopodobne możliwości kręcenia kolorów – od pasteli, przez intensywne, żywe barwy, po wyciąganie pięknych kolorów skóry (skóra wpadająca w czerwień to zmora fotografa ślubnego). Poza tym pozwalają na praktyczne bezstratne panowanie nad naświetleniem i kontrastem poszczególnych partii zdjęcia, co jest znakomitym narzędziem pozwalającym na kierowanie wzroku odbiorcy tam, gdzie go chce poprowadzić fotograf, co uważam za jedną z najważniejszych rzeczy w moim myśleniu o fotografii, a o reportażu ślubnym w szczególności.


Fotograf Martin Schreiber powiedział kiedyś, że dobry nauczyciel nauczy się od swojego studenta więcej, niż ten od niego. To zdanie głęboko zapadło mi w pamięć i choć nie było może ono główną pobudką dla wymyślenia i poprowadzenia wspólnie z moim przyjacielem i znakomitym fotografem Adamem Trzcionką warsztatów fotografii ślubnej, to dla obydwojga z nas stało się mocną realnością.

Bo kiedy się całą swoją wiedzę uporządkuje, przeanalizuje, dostrzec można połączenia, mechanizmy działania, ale i luki, które by warto uzupełnić.
Co innego też jakąś zasadę znać, co innego ją stosować, co innego ubrać ją w słowa i tłumaczyć jak działa, a jeszcze co innego widzieć reakcję ludzi na to wszystko i w końcu dyskutować o tym.

Dodatkowo, choć z Adamem mamy sztamę i mówimy sobie nawzajem o wszystkich pomysłach, odkryciach fotograficznych i nowych technikach, to wymiana doświadczeń z okazji warsztatów zaskoczyła nas tym, jak wiele od siebie nawzajem jeszcze możemy się nauczyć.

I to zarówno jeśli chodzi o myślenie o fotografii w momencie naciskania spustu migawki, jak i cały późniejszy postprocesing, selekcję i obróbkę zdjęć, myślenie o ślubie jako o historii, która ma swój prolog, rozwinięcie zakończenie. Która tak jak film powinna być pomontowana z różnorodnych kadrów – szerokich, wąskich, reporterskich i glamourowych.

To nie jest tak, że fotograf idzie na ślub, robi zdjęcia tego co widzi, potem obrabia najlepiej jak umie, wkleja w album jak leci i do widzenia.
Fotograf ślubny jest jak strateg, który robiąc zdjęcia przewiduje co w jakim miejscu i w jakim świetle (!) się wydarzy, który w tej samej chwili myśli o kadrze, ludziach, emocjach i oświetleniu i jednocześnie nasłuchuje kłapania lustra, bo priorytet przysłony może wykręcać za długie czasy i może trzeba będzie podkręcić ISO.

A potem wraca do domu z całym materiałem i zarządza nim jak rasowy dowódca, który dla dobra ogółu, dla wygrania wojny, gotów jest poświęcić niejeden oddział. Innymi słowy – selekcja, selekcja i jeszcze raz selekcja.
Selekcja jako droga do nie zanudzania odbiorcy, a wręcz budowania w nim napięcia i zaciekawiania co dalej, ale i selekcja jako narzędzie dla wzmacniania mocy poszczególnych zdjęć, przez konsekwentne odrzucanie podobnych kadrów.
Czasami bardzo dobrego fotografa, od tylko przyzwoitego różni jedynie perfekcyjne opanowanie zasad używania klawisza delete.

fotografia slubna Kalina


Powszechna dostępność fotografii cyfrowej wywołała zalew fotografów ślubnych, co niestety zaniża standardy tego i tak wciąż niedocenianego zawodu. Niedocenianego w sensie fotograficznym – bo pomimo mocnego nurtu dobrej fotografii ślubnej w Polsce i na świecie, wciąż jest to dziedzina fotografii postrzegana z perspektywy kotleta.

PSFŚ to grupa ludzi, którzy pokazują, że można inaczej. Że fotografia ślubna to nie brzydkie kaczątko z zezem i platfusem, ale prawdziwa fotografia, z pomysłem i jajem.
Dla mnie osobiście PSFŚ to duża dawka inspiracji i dopalacz, ale przede wszystkim fantastyczni, przyjaźni, otwarci ludzie.

Korzystając z okazji serdecznie zapraszam na wystawę PSFŚ, z którą startujemy już 1 czerwca w największym centrum handlowym na Śląsku – Silesia City Center, a która docelowo ma przewędrować Polskę. Na wystawie będzie m.in. Agnieszka jedząca zapiekankę, dziś debiutująca na okładce.

… a przez te wszystkie powyższe akapity, reprezentujące punkty zwrotne mojego myślenia o fotografii ślubnej, snuje się niczym strumyczek poprzez kamyki i knieje na zdjęciu ślubnym z lat dziewięćdziesiątych, myśl Roberta Capy:


Do tego zdania dojrzewałam latami, ślub za ślubem, zdjęcie za zdjęciem.

Kiedy pierwszy raz je usłyszałam, pomyślałam sobie – ten gość chyba nie słyszał o zasadzie nieoznaczoności Heisenberga.
Przecież dużo lepiej niż z bliska, mogę podglądać ludzi fotografując teleobiektywem. I będzie prawdziwej, bo nie naruszam ich świata.

Dziś myślę, że cały myk polega na tym, żeby jednak w ten świat wejść, ale naruszając go jak najmniej. I choć jest wielka pokusa by go czasem popróbować podrasować fotograficznie, popoprawiać, to jest to pułapka, której efektem są śluby z tygodnia na tydzień fotografowane w ten sam – w końcu w najlepiej wyćwiczony – sposób. Aż pewnego dnia przychodzi myśl, po co wstawać, pakować plecak, iść i fotografować, wystarczy przekleić główki – wyjdzie na to samo.

Dlatego wolę nawet czasem stracić możliwość dobrego zdjęcia, jeśli wymaga to ode mnie ingerencji w wydarzenia. Zyskuję nieprawdopodobnie więcej, szansę dostrzeżenia i sfotografowania unikatowości tego co dzieje się tu i teraz.

W Leonie Zawodowcu Luca Bessona, kiedy Jean Reno przyucza Natalie Portman do zawodu, tłumaczy jej że powinna zacząć od karabinu, bo on pozwala na dystans. Nóż, jest ostatnią rzeczą, której się uczysz, bo im bardziej stajesz się profesjonalistą, tym bliżej możesz podejść.

Anna Kalina Ciesielska

Niu sajt! / New site! piątek, marzec 26th, 2010

Nareszcie! Niezwykle mi miło, że mogę Was zaprosić na nową stronę z nowymi galeriami i całościówkami.
Tym samym ostatecznie żegnam się z zenitem i kołyską – niech żyją sobie już własnym bujnym życiem:)

Szkielet graficzny projektu mojej nowej galerii stworzyła Kamila Szadaj, dopieścił go estetycznie Daniel Aniszewski, za co im obojgu serdecznie dziękuję!
Htmlowe bebechy składał Bogdan Juszczak – dzięki!!

Ukłony w stronę Eli Barteczko, Kingi Taukert, Adama Trzcionki i Miłosza Wozaczyńskiego za pomoc przy selekcji.
I wielkie dzięki Kingo za tłumaczenia i Adamie za mobilizację i popychanie mnie do pracy przy tej stronie, bardzo doceniam:))

No i oczywiście przeogromne podziękowania dla moich Młodych Par – bez Was by tej strony po prostu nie było:)

—————————————————————————————————————————————————————————————————–

At last! I’m happy to invite you to my new site. You can find tere my favourite photos and chosen weddings.

Kamila Szadaj created the visual body of the site, Daniel Aniszewski did the job of a make-up artist and made it beautiful and Bogdan Juszczak made the html guts and set them working properly. High five, guys!

Thanks to Ela Barteczko, Kinga Taukert, Adam Trzcionka and Miłosz Wozaczyński for their help with selecting the photos for the new site.
And big thanks to Kinga for English translations and to Adam for his unrelenting support – I do appreciate that!

Last but not least – big thanks to the couples whose weddings I was priviledged to photograph. My site owns it’s existence to you!

nowa strona fotografia ślubna Kalina

www.kalina-studio.com

Strona 1 z 41234