Archive for the ‘o mnie’ Category

Strona 1 z 41234

majówka poniedziałek, maj 7th, 2012

Niedawno przeglądałam swoje stare wpisy blogowe i pomyślałam, jak fajnie było pisać o rzeczach różnych – tak po prostu, bez napinki.
I doszłam do wniosku, że może warto by przyłożyć się do odnowienia relacji z blogiem.

Dlatego dziś będzie o majówce.

Dziewięć dni na walizkach, odwiedzając przyjaciół i znajomych, poznając nowych ludzi w zaskakujących okolicznościach – czy jest lepszy sposób na spędzanie czasu?

Wyruszyliśmy więc z Bartkiem Szmigulskim z Warszawy prosto do Bielsko-Białej, do Ani i Patryka. A później była impreza urodzinowa Naty.

——————————————————————————————————————————————————————————————————–

I went through my previous blog entries and it came to me, that it would be nice to just write about stuff – whatever comes to mind, just for fun. And I thought to myself – maybe this is the time to start again.

Hence today’s post about Extended May Weekend.

Nine days on the road, visiting old friends, making new ones in surprising circumstances – is there a better way to spend some quality time?

Me and Bartek Szmigulski set off from Warsaw straight to Bielsko-Biała to see Ania and Patryk. Then there was Nata’s birthday party.

Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
majowka

Trzeba przyznać dziewczynie, że wie co to efektowne wejście.

——————————————————————————————————————————————————————————————————–

This girl sure does know how to make an entrance!

Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
majowka

Bielsko-Biała to zaskakująco klimatyczne miasto:

——————————————————————————————————————————————————————————————————–

To my surprise, Bielsko-Biała proved to have some flavor:

Anna Kalina Ciesielska
majowka

Opuścić je ciężko. No i gdzie dalej? Wiedeń czy Szklarska Poręba? Po długich dyskusjach, kłótniach i rękoczynach zwyciężyła Szklarska.

I tak dotarliśmy …. na Górny Ślask, do Asi Siwiec i Bartka Barczyka. O Asi i Bartku pisałam już wcześniej, kiedy to blisko cztery lata temu robiłam zdjęcia na ich weselu.
Rany, kiedy te cztery lata minęły?

Pobyt na Śląsku stał pod znakiem dobrego wina, miętowych paznokci, kiełków, paszy z mrożonymi malinami, pewnej ballady, akwenów wodnych i piękna rosyjskiego języka.

A tu Bartek Sz. uczy Bibi aportować:

——————————————————————————————————————————————————————————————————–

It was hard to leave. Where to next? Vienna or Szklarska Poręba? After long discussions, quarrels and fights we picked Szklarska.

And so we found ourselves… in Upper Silesia. We went to see Asia Siwiec and Bartek Barczyk. I wrote about those two some four years ago, when I took pictures at their wedding party.
Gosh, when did those four years pass?

Our stay in Upper Silesia was flavored with good wine, menthe nails, sprouts, frozen raspberry dish, a certain ballad, bodies of water and the charm of the Russian language.

Bartek Sz. is teaching Bibi to fetch:

Anna Kalina Ciesielska
majowka

Pływamy w Chechle:

——————————————————————————————————————————————————————————————————–

Nice swim in Chechło:

majowka

Szczyrk, Skrzyczne, Szczyrczanie i ja w Gazecie Wyborczej (by Bartek Barczyk)

——————————————————————————————————————————————————————————————————–

Szczyrk, Skrzyczne, locals and me in Gazeta Wyborcza daily (by Bartek Barczyk)

Anna Kalina Ciesielska
majowka
Anna Kalina Ciesielska
majowka

.. i choć to i geograficznie, i chronologicznie nie do końca się zgadza, to chciałabym pokazać kilka zdjęć z improwizowanych naprędce sesji z tą samą ekipą (Asia, dwa Bartki i ja), dwa tygodnie wcześniej na Mazurach.

Było mgielnie i ziiimno:

——————————————————————————————————————————————————————————————————–

…and even though it doesn’t quite fit geographically or chronologically, I would like to present some pics from improvised photo sessions I did with the same bunch of people (Asia, two Barteks and me) two weeks earlier in Masuria region.

It was foggy and cold:

Anna Kalina Ciesielska
majowka
Anna Kalina Ciesielska
majowka
Anna Kalina Ciesielska

I znów Śląsk – Nikiszowiec:

——————————————————————————————————————————————————————————————————–

Silesia again – Nikiszowiec:

majowka
Anna Kalina Ciesielska
majowka

Fontanna przy katowickim Spodku – Asia, Bartek Sz. i znowu Gazeta Wyborcza:

——————————————————————————————————————————————————————————————————–

The fountain at the Spodek Arena in Katowice – Asia, Bartek Sz. and Gazeta Wyborcza again:

majowka
Anna Kalina Ciesielska
majowka

A teraz zdjęcie z dedykacją ode mnie i Bartka Sz. dla wszystkich maturzystów:


kto mi dał skrzydła
kto mię odział w pióry

——————————————————————————————————————————————————————————————————–

Here is a picture with a message from me and Bartek Sz. for students doing their A levels this month.

whoever gave me wing
whoever clothed me with feathers

Anna Kalina Ciesielska

No i Kraków.

A jak Kraków to zupa rybna w Szarej.
Pierwszy raz zupę rybną w Szarej jadłam w lipcu 2007 roku.

Z datami to tak jest, że one samotnie w głowie nie funkcjonują, ale zawsze jakiemuś wydarzeniu towarzyszą inne fakty które dają się umiejscowić w czasie, i nim się obejrzysz masz w głowie całą siatkę dat w którą łapią się kolejne i kolejne zdarzenia.

I tak był lipiec 2007, siedziałam z Asią w oknie Szarej na Rynku w Krakowie, nie mając pojęcia, że przez następnych pięć lat tyle osób zaciągnę tu na rybną, że tyle się wydarzy.

A teraz jest maj 2012, a w Szarej ta sama pyszna rybna.

Jeśli jesteś głodny – zamów połówkę. Dostaniesz wielki talerz sycącej zupy, w sam raz na zaspokojenie głodu.
Jeśli jesteś bardzo głodny – możesz spróbować zmierzyć się z całą zupą. Olbrzymi talerz zastępuje dwudaniowy obiad w każdym innym miejscu.

Ale jeśli zjadasz całą zupę, do tego piętnaście kromek chleba podawanego jako przystawka, to już nawet nie jest nawet łakomstwo, to głupota;)
Dla ilustracji tego tematu przedstawiam secik zatytułowany roboczo Bartek umiera po zupie rybnej:

——————————————————————————————————————————————————————————————————–

Here’s Kraków.
And Krakow goes with fish soup in Szara. First time I had fish soup in Szara was in July 2007.

I’ve discovered that dates in themselves are not something that sticks to my mind, but once I recall some circumstances that accompany the event I’m trying to place in time – before I know it, the dates seem to align in a conformable netting that help to grip more and more events.

So it was July 2007. I sat with Asia at the window in Szara at Old Town Square, having not the slightest idea that in next five years I would be here frequently, having fish soup so many times, with so many people, and so many things would happen.

And now it is May 2012, and the soup is as delicious as ever.

If you are hungry – order half of it. You will be served a big bowl of soup that will sate your appetite.
If you are very hungry, you may try the whole bowl. The giant dish stands for two-course meal in any other restaurant.

But if you eat the whole soup, accompanied by fifteen slices of bread for starters, that’s no mere gluttony – that’s just foolishness.
To illustrate the point, let me show you the set that I call Bartek is dying after having had fish soup:

majowka

Bartek umiera po zupie rybnej na zabytkowym krześle w sklepie z antykami:

——————————————————————————————————————————————————————————————————–

Bartek is dying after having had fish soup, while sitting on an old-fashioned chair in an antique shop.

Anna Kalina Ciesielska

Bartek umiera po zupie rybnej w tym samym sklepie na drewnianej ławie (gdzie się przeniósł, kiedy przeczytał cenę przyczepioną do krzesła ze zdjęcia powyżej)

——————————————————————————————————————————————————————————————————–

Bartek is dying after having had fish soup in the same shop, sitting on a wooden bench (where he moved right after having read the price tag attached to the chair)

majowka

Bartek umiera po zupie rybnej i nawet piołunówka nie pomaga:

——————————————————————————————————————————————————————————————————–

Bartek is dying after having had fish soup and even the glass of bitters does not seem to help:

majowka

Bartek umiera po zupie rybnej z serdelkiem na ramieniu:

——————————————————————————————————————————————————————————————————–

Bartek is dying after having had fish soup – with frankfurter on his arm:

majowka

Bartek dochodzi do siebie po zupie rybnej (i upływie kilku godzin)

——————————————————————————————————————————————————————————————————–

Bartek is recovering after having had fish soup (several hours later)

majowka

A później wieczór i nowe znajomości, i zdjęcia, i bransoletka z widelca …
:)

——————————————————————————————————————————————————————————————————–

Then followed the night and new friends, and pictures, and a bracelet made of a fork…

majowka
Anna Kalina Ciesielska
majowka
majowka
Anna Kalina Ciesielska
majowka
majowka

Natasha i Adrian – piękni i konsekwetni / Natasha & Adrian. so hot. so determined. piątek, styczeń 14th, 2011

Nie uwierzycie: Natasha i Adrian wybudowali kościół, żeby wziąć ślub!

No może nie do końca kościół, może nie do końca własnoręcznie, ale ich idea zaowocowała konkretami – i tak oto w Dolinie Charlotty koło Słupska w ciągu zaledwie kilku miesięcy powstała kapliczka na jeziorze.

A w pewną sierpniową sobotę, kiedy z nieba lał się żar, a z czoła pot – wszystko się wypełniło.
Ja tam byłam, miód i wino piłam, kilka zdjęć zrobiłam!

Za pomoc i towarzystwo w tej dalekiej podróży dziękuję asystentowi doskonałemu – Łukaszowi Wilanowskiemu.

———————————————————————————————————————————————————————————————————

You won’t believe this. Natasha and Adrian built a church to get married!

All right, it was actually a chapel. And they didn’t built it themselves. But they had a vision and made it a reality. A chapel was built on the lake in the place called Dolina Charlotty.

And there came a Saturday, a very hot one. And the chapel served its purpose.

And I was there as well and came back with a handful of pics.

High five to Łukasz Wilanowski – a perfect companion and assistant!

Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
Kalina
Anna Kalina

Magda i Rafał – Polska i Szwajcaria środa, sierpień 25th, 2010

Zapowiedziany zagadkową zajawką plener Magdy i Rafała pokazywałam w czerwcu.
Dziś ponad pół setki zdjęć z ich lubelskiego reportażu i szwajcarskiego pleneru.

Zapraszam!

Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
fotografia ślubna
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny
zdjęcia ślubne
Kalina
Anna Kalina
Anna Kalina Ciesielska
reportaż ślubny

Wielkie podziękowania dla Łukasza Wilanowskiego, asystenta doskonałego:)
(Na blogu Łukasza ma się już wkrótce pojawić jego materiał ze ślubu Magdy i Rafała)

O fotografii ślubnej dla Mensy Polskiej czwartek, czerwiec 10th, 2010

 fotografia ślubna Mensa Polska Kalina

Jakiś czas temu redaktor naczelna biuletynu Mensy Polskiej zapytała mnie czy bym nie napisała artykułu o swoich fotograficznych doświadczeniach.

Pomyślałam, że oto w końcu przyszedł dobry pretekst by dopisać dawno obiecaną drugą część tekstu o moich początkach fotograficznych.
(Pierwsza część, czyli opowieści o nie/grzecznych dziewczynkach, dobrych wróżkach i mojej stłumionej w zarodku karierze literackiej TU)

Poniżej całość artykułu jaka ukazała się w majowo-czerwcowym wydaniu biuletynu Mensy.
Ze strony Mensy można ściągnąć PDF – niestety trochę waży i zdjęcia w kompresji mocno tracą.


Anna Kalina Ciesielska


Na mensańskie walne w 2004 zabrałam do Kwiejc swój drugi w życiu aparat (przygoda z pierwszym była krótka, a rozstanie bezbolesne).
Robiłam zdjęcia wszystkim i wszystkiemu, a nie dość że miały nomen omen ręce i nogi, to wyszły całkiem przyzwoicie ostre i często zabawne i do tego miały szansę zaistnieć na łamach niniejszego biuletynu.

Nie więcej niż miesiąc później odezwali się do mnie Renata i Radek z Mensy. Nie było ich na walnym, ale widzieli zdjęcia. Bardzo im się spodobały, a że planowali niebawem swój ślub, zapytali: nie zachciałabyś być naszym fotografem? Byłam, nie wiem co bardziej, przerażona czy szczęśliwa. Nie miałam doświadczenia, sprzętu i większego pojęcia jak wygląda od kuchni fotografowanie ślubów, ale odpowiedź „sorry, nie dam rady” to były ostatnie słowa, jakie przychodziły mi do głowy.

Kalina

Fotografia ślubna pociągała mnie od dawna, bo na równi sprawiały mi przyjemność i olbrzymią satysfakcję dwie rzeczy: fotografowanie ludzi i ich emocji oraz to, jak pozytywnie ludzie reagują na siebie na moich zdjęciach. Fotografia ślubna!! I tak sobota w sobotę przechodząc pod kościołem na placu Narutowicza patrzyłam na pary młode, próbując im telepatycznie przekazać, że oto tu jestem ja – Kalina – że zrobię im dobre zdjęcia, że może warto dać mi szansę. Aż zdarzył się cud na który czekałam, w postaci Renaty i Radka.
Wiedziałam, że cudów nie można ignorować, bo Pan Bóg się obrazi i nie ześle następnych. I tak zostałam fotografem ślubnym.

A następny cud objawił się już za kilka miesięcy.
Ale zanim do niego doszło postanowiłam dodać rozpędu mojej karierze fotografa, założyłam firmę i przede wszystkim zaczęłam myśleć o powiększeniu mojego ślubnego portfolio. Zorganizowałam sesję ślubną. Modelkami były koleżanki z Mensy. Największy problem był z sukniami ślubnymi, a ciężko robić zdjęcia ślubne bez nich. Potrzeba matką wynalazku – owinęłam dziewczyny w prześcieradła i specjalnie zakupioną na tę okazję w Castoramie firankę.

A wspomnianych kilka miesięcy później zadzwonił ktoś z magazynu „Moda na Ślub”, że piszą reportaż o niekonwencjonalnej fotografii ślubnej i czy nie chciałabym dać tam swoich zdjęć i krótkiej wypowiedzi. I tak Ania Kiełkowska – Romaniuk, dziś piastująca w Mensie poważną funkcję koordynatora ds. członkostwa, zaistniała w 2005 roku na stronach niczego nieświadomej „Mody na Ślub” owinięta w firankę, dziewiętnaście złotych z metra.

fotografia ślubna

Dziś wygląda to jak jakaś nieprawdopodobna bajka i myślę, że jest w tym jakaś prawda.

I tak na przykład z jednej strony mogłabym powiedzieć, że nie mając przygotowania fotograficznego, pewnego dnia po prostu postanowiłam kupić aparat zaczęłam robić zdjęcia i tak jakoś wyszło, że mi się udało.

Ale z drugiej strony mogłabym też powiedzieć, że całe życie przygotowywałam się do tego, żeby zostać fotografem, pochłaniając najpierw książki, a potem całki i filmy.
Mówiąc bardziej opisowo, czuję się w dużej części matematykiem, który graficznie komponuje kadry, szukając w nich środka ciężkości, równowagi i rytmów. Ale i widzę jak setki godzin spędzone w warszawskim Iluzjonie owocują poszukiwaniami „filmowych kadrów”, czy też myśleniem o konstruowaniu reportażu ślubnego jak o montowaniu filmu.

A wracając do cudów i bajek, to naprawdę miałam dużo szczęścia startując, kiedy rynek fotografii ślubnej w Polsce się rodził, bo dało mi to szansę rozwijania się razem z nim. I rok w rok zadawałam sobie pytanie, czy zrobię jeszcze coś ciekawszego, coś nowego, czy będę tylko odcinać kupony od tego co osiągnęłam? Czy w ogóle jest możliwe, żebym mogła robić lepsze zdjęcia?

Jakby pyszałkowato to pytanie nie brzmiało, jego akcent był zawsze stawiany na zaimek „ja” i granice moich możliwości i poszukiwań. Tak się jednak zawsze szczęśliwie składa, że co roku pojawia się jakiś przełom czy odkrycie, które wrzuca mnie na nowe tory.

Krótki chronologiczny przegląd ważnych dla mnie rzeczy:


Ślub Renaty i Radka fotografowałam kompaktem, zaawansowanym modelem Olympus C-8080. Lustrzanka była wtedy dla mnie wielką niewiadomą, nie zdawałam sobie sprawy z jej zalet i możliwości. Kiedy pożyczonym modelem 300D Canona z podpiętym obiektywem 50mm 1.4 zrobiłam swoją pierwszą sesję, wiedziałam, że nie ma odwrotu. Zapożyczyłam się, ale w ciągu tygodnia stałam się właścicielką 350D i obiektywu 50mm.
Dziś oczywiście nie wyobrażam sobie pracy nie tylko bez lustrzanki, ale i bez dobrej lustrzanki pozwalającej swobodne fotografowie na wysokim ISO przy świetle zastanym, w trudnych warunkach oświetleniowych, które są nieodłącznym atrybutem pięknych, ale najczęściej ciemnych polskich kościołów.

Często słyszę od świeżych posiadaczy lustrzanek, że są rozczarowani, bo kompaktem robili lepsze zdjęcia. Czemu się nie dziwię – kompakt zaprojektowany został jako uniwersalna maszynka, która całkiem nieźle sobie radzi i daje ładny obrazek, zwłaszcza w dobrych warunkach oświetleniowych. Lustrzanka jako narzędzie dużo bardziej specjalistyczne, po pierwsze wymaga wprawy od użytkownika. Po drugie, aby lustrzanka mogła dorównać uniwersalnością kompaktowi, czyli fotografować makro, portrety, architekturę, krajobrazy, potrzebna jest solidnych rozmiarów walizka obiektywów.

Lustrzanka i kitowy obiektyw z którym zazwyczaj jest sprzedawana, to niestety najczęściej porażka na wstępie i uzasadniony żal za kompaktem.
Mój idealny i jednocześnie budżetowy zestaw dla początkującego lustrzankowca, to najlepsze body na jakie budżet pozwala + obiektyw 50mm z jasnością w okolicach 1.4-1.8

Obiektyw o ogniskowej 50mm ma najkorzystniejszy ze wszystkich obiektywów stosunek jakości obrazu do ceny. Wynika to z tego, że ogniskowa 50mm najbardziej odpowiada temu co widzi ludzkie oko, inaczej mówiąc nie oddala obrazu, ani go nie przybliża, a więc jego produkcja nie jest tak skomplikowana jak teleobiektywów czy obiektywów szerokokątnych. A dzięki swojej jasności, pozwala na uzyskanie małej głębi ostrości i pięknej plastyki obrazu korzystnej między innymi przy portretach. To pozwala poczuć różnicę między kompaktem a lustrzanką i jest dobrym startem dla odkrywania radości fotografowania.

zdjęcia ślubne


Na początku fotografowałam w formacie JPG. RAW, czyli mówiąc skrótowo cyfrowy negatyw, budził mój niepokój i przerażenie. Wiedziałam, że jeśli nie chcę pozostawić w tyle, muszę go oswoić. Pewnego dnia po prostu zacisnęłam zęby i uprzednio zakupiwszy małą biblioteczkę książek o obróbce i filozofii postępowania z plikiem RAW przestawiłam ustawienia aparatu.

Podsumowując wrażenia z tego doświadczenia ciężko nie popaść w patos, bo nie przesadzę jeśli napiszę, że praca z formatem RAW przerosła moje oczekiwania i wyobrażenia na każdym polu.

RAW to nie tylko łatwa kontrola nad balansem bieli i ekspozycją zdjęcia, co jest najbardziej oczywistą zaletą pracy z tym formatem. RAWy i umiejętne łączenia ich kilku wywołań na warstwach w Photoshopie, dają nieprawdopodobne możliwości kręcenia kolorów – od pasteli, przez intensywne, żywe barwy, po wyciąganie pięknych kolorów skóry (skóra wpadająca w czerwień to zmora fotografa ślubnego). Poza tym pozwalają na praktyczne bezstratne panowanie nad naświetleniem i kontrastem poszczególnych partii zdjęcia, co jest znakomitym narzędziem pozwalającym na kierowanie wzroku odbiorcy tam, gdzie go chce poprowadzić fotograf, co uważam za jedną z najważniejszych rzeczy w moim myśleniu o fotografii, a o reportażu ślubnym w szczególności.


Fotograf Martin Schreiber powiedział kiedyś, że dobry nauczyciel nauczy się od swojego studenta więcej, niż ten od niego. To zdanie głęboko zapadło mi w pamięć i choć nie było może ono główną pobudką dla wymyślenia i poprowadzenia wspólnie z moim przyjacielem i znakomitym fotografem Adamem Trzcionką warsztatów fotografii ślubnej, to dla obydwojga z nas stało się mocną realnością.

Bo kiedy się całą swoją wiedzę uporządkuje, przeanalizuje, dostrzec można połączenia, mechanizmy działania, ale i luki, które by warto uzupełnić.
Co innego też jakąś zasadę znać, co innego ją stosować, co innego ubrać ją w słowa i tłumaczyć jak działa, a jeszcze co innego widzieć reakcję ludzi na to wszystko i w końcu dyskutować o tym.

Dodatkowo, choć z Adamem mamy sztamę i mówimy sobie nawzajem o wszystkich pomysłach, odkryciach fotograficznych i nowych technikach, to wymiana doświadczeń z okazji warsztatów zaskoczyła nas tym, jak wiele od siebie nawzajem jeszcze możemy się nauczyć.

I to zarówno jeśli chodzi o myślenie o fotografii w momencie naciskania spustu migawki, jak i cały późniejszy postprocesing, selekcję i obróbkę zdjęć, myślenie o ślubie jako o historii, która ma swój prolog, rozwinięcie zakończenie. Która tak jak film powinna być pomontowana z różnorodnych kadrów – szerokich, wąskich, reporterskich i glamourowych.

To nie jest tak, że fotograf idzie na ślub, robi zdjęcia tego co widzi, potem obrabia najlepiej jak umie, wkleja w album jak leci i do widzenia.
Fotograf ślubny jest jak strateg, który robiąc zdjęcia przewiduje co w jakim miejscu i w jakim świetle (!) się wydarzy, który w tej samej chwili myśli o kadrze, ludziach, emocjach i oświetleniu i jednocześnie nasłuchuje kłapania lustra, bo priorytet przysłony może wykręcać za długie czasy i może trzeba będzie podkręcić ISO.

A potem wraca do domu z całym materiałem i zarządza nim jak rasowy dowódca, który dla dobra ogółu, dla wygrania wojny, gotów jest poświęcić niejeden oddział. Innymi słowy – selekcja, selekcja i jeszcze raz selekcja.
Selekcja jako droga do nie zanudzania odbiorcy, a wręcz budowania w nim napięcia i zaciekawiania co dalej, ale i selekcja jako narzędzie dla wzmacniania mocy poszczególnych zdjęć, przez konsekwentne odrzucanie podobnych kadrów.
Czasami bardzo dobrego fotografa, od tylko przyzwoitego różni jedynie perfekcyjne opanowanie zasad używania klawisza delete.

fotografia slubna Kalina


Powszechna dostępność fotografii cyfrowej wywołała zalew fotografów ślubnych, co niestety zaniża standardy tego i tak wciąż niedocenianego zawodu. Niedocenianego w sensie fotograficznym – bo pomimo mocnego nurtu dobrej fotografii ślubnej w Polsce i na świecie, wciąż jest to dziedzina fotografii postrzegana z perspektywy kotleta.

PSFŚ to grupa ludzi, którzy pokazują, że można inaczej. Że fotografia ślubna to nie brzydkie kaczątko z zezem i platfusem, ale prawdziwa fotografia, z pomysłem i jajem.
Dla mnie osobiście PSFŚ to duża dawka inspiracji i dopalacz, ale przede wszystkim fantastyczni, przyjaźni, otwarci ludzie.

Korzystając z okazji serdecznie zapraszam na wystawę PSFŚ, z którą startujemy już 1 czerwca w największym centrum handlowym na Śląsku – Silesia City Center, a która docelowo ma przewędrować Polskę. Na wystawie będzie m.in. Agnieszka jedząca zapiekankę, dziś debiutująca na okładce.

… a przez te wszystkie powyższe akapity, reprezentujące punkty zwrotne mojego myślenia o fotografii ślubnej, snuje się niczym strumyczek poprzez kamyki i knieje na zdjęciu ślubnym z lat dziewięćdziesiątych, myśl Roberta Capy:


Do tego zdania dojrzewałam latami, ślub za ślubem, zdjęcie za zdjęciem.

Kiedy pierwszy raz je usłyszałam, pomyślałam sobie – ten gość chyba nie słyszał o zasadzie nieoznaczoności Heisenberga.
Przecież dużo lepiej niż z bliska, mogę podglądać ludzi fotografując teleobiektywem. I będzie prawdziwej, bo nie naruszam ich świata.

Dziś myślę, że cały myk polega na tym, żeby jednak w ten świat wejść, ale naruszając go jak najmniej. I choć jest wielka pokusa by go czasem popróbować podrasować fotograficznie, popoprawiać, to jest to pułapka, której efektem są śluby z tygodnia na tydzień fotografowane w ten sam – w końcu w najlepiej wyćwiczony – sposób. Aż pewnego dnia przychodzi myśl, po co wstawać, pakować plecak, iść i fotografować, wystarczy przekleić główki – wyjdzie na to samo.

Dlatego wolę nawet czasem stracić możliwość dobrego zdjęcia, jeśli wymaga to ode mnie ingerencji w wydarzenia. Zyskuję nieprawdopodobnie więcej, szansę dostrzeżenia i sfotografowania unikatowości tego co dzieje się tu i teraz.

W Leonie Zawodowcu Luca Bessona, kiedy Jean Reno przyucza Natalie Portman do zawodu, tłumaczy jej że powinna zacząć od karabinu, bo on pozwala na dystans. Nóż, jest ostatnią rzeczą, której się uczysz, bo im bardziej stajesz się profesjonalistą, tym bliżej możesz podejść.

Anna Kalina Ciesielska

Niu sajt! / New site! piątek, marzec 26th, 2010

Nareszcie! Niezwykle mi miło, że mogę Was zaprosić na nową stronę z nowymi galeriami i całościówkami.
Tym samym ostatecznie żegnam się z zenitem i kołyską – niech żyją sobie już własnym bujnym życiem:)

Szkielet graficzny projektu mojej nowej galerii stworzyła Kamila Szadaj, dopieścił go estetycznie Daniel Aniszewski, za co im obojgu serdecznie dziękuję!
Htmlowe bebechy składał Bogdan Juszczak – dzięki!!

Ukłony w stronę Eli Barteczko, Kingi Taukert, Adama Trzcionki i Miłosza Wozaczyńskiego za pomoc przy selekcji.
I wielkie dzięki Kingo za tłumaczenia i Adamie za mobilizację i popychanie mnie do pracy przy tej stronie, bardzo doceniam:))

No i oczywiście przeogromne podziękowania dla moich Młodych Par – bez Was by tej strony po prostu nie było:)

—————————————————————————————————————————————————————————————————–

At last! I’m happy to invite you to my new site. You can find tere my favourite photos and chosen weddings.

Kamila Szadaj created the visual body of the site, Daniel Aniszewski did the job of a make-up artist and made it beautiful and Bogdan Juszczak made the html guts and set them working properly. High five, guys!

Thanks to Ela Barteczko, Kinga Taukert, Adam Trzcionka and Miłosz Wozaczyński for their help with selecting the photos for the new site.
And big thanks to Kinga for English translations and to Adam for his unrelenting support – I do appreciate that!

Last but not least – big thanks to the couples whose weddings I was priviledged to photograph. My site owns it’s existence to you!

nowa strona fotografia ślubna Kalina

www.kalina-studio.com

Karolina i Matthew – kilka impresji wtorek, grudzień 1st, 2009

Jakiś czas temu zapowiadałam Karolinę i Matthew. A dziś chciałam się podzielić bardzo subiektywnym wyborem kilku ujęć z ich reportażu ślubnego.

Zapraszam!

fotografia ślubna
Kalina Wedding Pictures
fotografia ślubna
wKalina Wedding Pictures
fotografia ślubna
fotografia ślubna
Kalina Wedding Pictures

Strona 1 z 41234