Dziś kilka portretów z sesji dla Roberta Korzeniowskiego.
Przy tej sesji miałam możliwość współpracować z Bartkiem Barczykiem.
Inspirujące doświadczenie:)
Today I am going to show you several portraits of Robert Korzeniowski.
On occasion of this session I had an opportunity to work together with Bartek Barczyk.
It was very inspiring experience.
The August 2012 begun glamorously. For Amandine, for Marcin, for me, for Bartek, for Krzysiek. For all the wedding guests and, I bet, for a certain man in the underground, too.
The week in Paris passed quickly and intensely.
Rats at Notre Dame Cathedral at night, a fifteen kilometer trip back to hotel in the morning – ’cause why not? Exotic districts, surprisingly crappy spaghetti at Champs-Élysées.
We made up such a diverse and funny entourage – Bartek Szmigulski, Krzysiek Królak and myself. It was like the dose of conflict and a good time that average people have in three months squeezed into one intense week.
As for the wedding itself – I cannot think of an appropriate way to express what it was like without falling into a cliché. Photographing Amandine and Marcin truly WAS a big thing. The people, the places, the emotions. And the Bride WAS a living embodiment of the French charm.
Three days of photo shoot – the civil wedding, followed by the church ceremony and the outdoor photo session. It was probably the biggest dose of the photography that ever got into this blog.
Let me invite you to see that amazing wedding from two perspectives. Below is my selection of our work, and at Bartek’s blog – his selection. Kind of similar, yet unlike.
Tego roku sierpień rozpoczął się pięknie. Dla Amandine, dla Marcina, dla mnie, dla Bartka, dla Krzyśka. Dla wszystkich gości weselnych i idę o zakład, że dla pewnego pana z metra też:-)
Tydzień w Paryżu upłynął szybko i intensywnie.
Nocne szczury pod Katedrą Notre Dame, piętnastokilometrowy pieszy powrót nad ranem do hotelu – bo czemu niby nie? Egzotyczne dzielnice, wyjątkowo niesmaczne spaghetti na Polach Elizejskich.
I my – czyli Bartek Szmigulski, Krzysiek Królak i ja – tak przezabawnie zróżnicowana ekipa, że dawka konfliktów i humoru starczyła za trzymiesięczną normę.
A jeśli idzie o sam ślub, to naprawdę, nie wiem z której strony ugryźć to co chcę napisać, bo co zacznę, to wpadam w banał.
Bo chciałabym napisać o tym, że fotografowanie Amandine i Marcina to było naprawdę coś. Ludzie, miejsca, emocje. A do tego Panna Młoda jako uosobienie francuskiego wdzięku.
Trzy dni zdjęć – najpierw ślub cywilny, później kościelny i na koniec plener.
W efekcie chyba największa dawka fotografii jaka kiedykolwiek trafiła na tego bloga.
Zapraszam do obejrzenia ślubu fotografowanego wspólnie z Bartkiem. Poniżej mój wybór zdjęć z pracy nas dwojga – a u Bartka na blogu jego wybór. Niby podobnie, a jednak bardzo różnie.
Cette année le mois d’août a commencé magnifiquement pour Amandine, pour Marcin, pour moi, pour Bartek, pour Krzysztof. Pour tous les invités de la noce, et je parie que pour un certain monsieur dans le métro également.
Une semaine à Paris était rapide et intense.
Les rats de nuit à Notre-Dame, un retour de 15 km à pied à l’hôtel le matin – pourquoi pas? Quartiers exotiques, spaghetti particulièrement insipides sur les Champs-Elysées.
Et nous – Bartek Szmigulski, Krzysztof Królak et moi – l’équipe tellement diversifiée que cette dose de conflit et d’humour était suffisante pour trois mois.
Et quand il s’agit de mariage, je ne sais vraiment pas par où commencer ce que je veux écrire, parce que dès je commence, je tombe dans un cliché.
Je voudrais écrire que photographier Amandine et Marcin c’était vraiment quelque chose. Les gens, les lieux et les émotions. Et puis la mariée comme un symbole de charme à la française.
Trois jours de photos – d’abord le mariage civil, puis à l’église et à la fin le plein air. En conséquence, probablement la plus grande dose de photographie jamais publiée sur ce blog.
Je vous invite à regarder le mariage photographié avec Bartek. Voici ma sélection d’images de nous deux – et sur le blog de Bartek son choix à lui. Ca parait semblable, mais très différents en fait.